Kliknij tutaj --> 🦎 wikingowie bali się słowian

Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa powrócił Festiwal Słowian i Wikingów, a Wojowie wrócili do Wolina. Rozpoczął się Festiwal Słowian i Wikingów | Wyspa Wolin znów oblężona przez średniowiecznych wojów. Z Wikipedii, wolnej encyklopedii. Wielkie Księstwo Kijowskie, Ruś Kijowska, рѹсьскаѧ землѧ / rusĭskaę zemlę Rhossía , od XII wieku także st.nord.) – średniowieczne państwo Europie Wschodniej, rządzone przez dynastię Rurykowiczów pochodzenia , oparte na plemionach wschodniosłowiańskich, z których w okresie ⚔️ Wikingowie w Podlaskiem? 樂 Jednak tych nie musicie się obawiać - z uśmiechem dzielą się pysznościami ze swojej kuchni i z szybkością godną najlepszych Zajmowali się więc wyprawami na ”wiking”, gdzie zbrojni mogli zająć się miłym sercom każdego ówczesnego wojownika czynnościom czyli walką, grabieżą, gwałtami oraz pozyskiwaniem niewolników. Od tego typu wypraw pojawiła się nazwa Wikingowie, która obejmowała wszystkich ówczesnych Szwedów, Norwegów czy Duńczyków. Превод "wikingowie" на српски . викинзи, Викинзи су најбољи преводи "wikingowie" у српски. Пример преведене реченице: Jesteśmy Wikingami, nie boimy się niczego, nawet piekło nie rzuci nas na kolana. ↔ Али ми смо Викинзи, и не бојимо се ничега што пакао може бацити Site De Chat Pour Rencontre Gratuit. Na początek dam na szybko kilka ciekawostek, jak one zainteresują czytelnika to i resztę postu przeczyta… Słowianie, z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę, byli ludem ekspansywnym. Ślady ich osadnictwa znajdowano w różnych krajach. Zasiedlili Grecję (Peloponez), Kretę, Azję Mniejszą, Syrię, Półwysep Iberyjski, Maroko. Liczni Słowianie występowali w Egipcie. Poza tym osady słowiańskie znaleziono w Skandynawii, na wyspach Bornholm i Gotlandii, które były też systematycznie przez nich napadane i łupione, oraz w północnych Włoszech. Ślady osadnictwa w Islandii datuje się mniej więcej na ten sam okres co osadnictwo Germanów skandynawskich. Przypuszcza się że mogli brać udział wspólnie z Norwegami Leifa Ericsona w wyprawach do Grenlandii i do Nowego Świata – czyli Ameryki nazwanej wtedy przez nich Vinlandią. Słowianie, co było rzadkością w średniowieczu, dbali o higienę. Każda wieś posiadała przynajmniej jedną łaźnię. Skandynawowie przejęli od Słowian topór. Nawet nazwa pozostała ta sama taparoex. Berlin, Drezno, Lipsk, Greifswald, Brema, Wolgast, i wiele innych miast niemieckich zostało założonych przez Słowian. Niektóre monety Bolesława Chrobrego miały napisy w cyrylicy. Na monetach Mieszka I, obok będącego w centrum krzyża, znajdują się swastyki, czyli symbole solarne. Słowianie budowali wspaniałe łodzie przystosowane do podróży morskiej. Różniły się one od skandynawskich tym między innymi, że były mniej smukłe, czyli mniej szybkie i mniej zwrotne, ale za to mniej wywrotne i przystosowane do transportu koni (ogółem do łodzi wchodziło 40 ludzi i kilka koni). Na tych łodziach Słowianie łupili Wikingów i Brytów (Piktów, Szkotów, Anglów). Jedną z metod walki na morzu z Wikingami było taranowanie ich długich łodzi – drakkarów, które jako mniejsze i słabszej konstrukcji nie wytrzymywały uderzenia. Systematyczne wyprawy wojenne Ranów na Duńczyków doprowadziły do utraty, uwaga….1/3 części mieszkańców Danii. Nazwy czterech rodzajów statków przejęli Wikingowie. Ich łodzie były budowane przy użyciu gwoździ, które w kontakcie z wodą morską szybko ulegały korozji. Słowianie natomiast używali drewnianych klinów i kołków co bardzo przedłużało ich trwałość. Dzięki Słowianom Germanie południowi (np. Niemcy) zaznajomili się z ogórkami (gurken), a także z czereśnią turecką i brzoskwinią, hodowaną w Polsce już w IX w. Słowianie byli mistrzami w budowie drewnianych mostów. Najdłuższy z nich na jeziorze Teterow (obszar dawnego RFN) liczy 3 metry szerokości i 750 m długości. Germanie przejęli od Słowian słowo gród. Jak nasi Słowianie budowali w VIII czy IX wieku piękne domki z drewna to Germanie spali w gliniankach, Wieleci zbudowali Berlin o ile pamiętam. Jak dowiadujemy się z najnowszych odkryć archeologicznych przeprowadzanych przez polski zespół archeologów na Dalekiej Północy, słowiańscy żeglarze, niewykluczone, że nawet z terenów położonych nad Wisłą, uczestniczyli w wyprawach Wikingów na północny Atlantyk a co więcej brali udział w zasiedlaniu dalekiej Islandii. Potwierdzają to, odkryte w ostatnich latach w Skandynawii ślady typowo słowiańskich chat z IX – X wieku, zupełnie odmiennych od ówczesnej zabudowy miejscowej. Takie chaty znajdują się w Danii, Szwecji, Norwegii oraz właśnie na Islandii. Polscy archeologowie zajmują się badaniami na Islandii od 1999 r., poszukując najstarszych śladów osadnictwa na wyspie. Profesor Urbańczyk prowadził także wiele badań na Lofotach, gdzie odkrył zaginione miasto Wikingów – Vagan, oraz za kręgiem polarnym, na przylądku Norkap. Jak podkreślał, od samego początku badań na wyspie lodu, pojawił się wątek słowiański, bowiem znanym jest faktem, że Słowianie wraz z Wikingami docierali do północnej Norwegii, i na Islandię, i tam też się osiedlali. Nie byli to ani jeńcy ani niewolnicy, bowiem w tradycji Wikingów budowa domów była atrybutem ludzi wolnych. Wikingowie nie tworzyli jeszcze jednorodnego narodu, byli raczej kastą czy grupą zawodowych kupców, żeglarzy i piratów. Nie wiemy też dokładnie jacy Słowianie zatem przystępowali do tej nordyckiej społeczności, choć mówi się o Połabianach. Wikingowie cenili ludzi potrafiących walczyć i budować okręty, ludzi znających się na żeglowaniu Północnym nie byli przez Wikingów odtrącani. A tak miedzy nami to bali się Słowian i nad Bałtykiem południowym nie łupili, co najwyżej siadano w Wolinie i ustalano wspónie kolejną wyprawe „na viking”. A tak między nami to bali się Słowian i nad Bałtykiem południowym nie łupili, co najwyżej siadano w Wolinie i ustalano wspólnie kolejną wyprawę „na viking” SŁOWIAŃSKA ARMIA I SPOSÓB WALKI Już w poprzedzających Mieszka I wiekach rozpoczęło się kształtowanie instytucji drużyny, a wybitny badacz słowiańszczyzny Henryk Łowmiański zauważył, iż „zjawisko drużyny w jego pierwotnej postaci jest znane społeczeństwom przedpaństwowym”. Większość badaczy przyznaje ponadto, iż drużyna była głównym czynnikiem podpierającym władzę książęcą. Trudno więc obronić pogląd, iż utrzymywana w takich warunkach drużyna nie była wprawna w walce i wymagała zewnętrznego czynnika szkoleniowo-organizacyjnego w swoim składzie. Reasumując, wczesne drużyny grodowe znane były plemionom prapolskim od dawna, a przynajmniej od początku X wieku. W wyniku powiększania władzy książęcej mamy do czynienia z drużyną ściśle już państwową, która szczyt swej potęgi datuje od połowy owego wieku. Trzeba też dodać, że o informacje o wojskach Mieszka I i Bolesława I Chrobrego podaje szereg źródeł, ale żadne z nich nie wspomina o obcym jej pochodzeniu, czy importowaniu sposobów walki. Wręcz przeciwnie zawsze podkreślana jest siła władców słowiańskich, czy polskich i ich ludu. Te same źródła mówią o zaopatrywaniu drużyny przez księcia w sprzęt wojskowy, odzież, otaczaniem „opieką socjalną” ich rodzin, rozporządzaniem ich ożenkiem, co dowodzi, iż była to formacja stanowiąca w zasadzie zalążek armii państwowej, a nie najemnicy, którym płaci się za usługę. Czy więc rzeczywiście wcześni książęta polańscy i polscy mogli polegać na tak niezależnym i nietrwałym czynniku, jak opłacani najemnicy? Wybitny archeolog, prowadzący przez dziesiątki lat wykopaliska na Wolinie, były dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie, znawca tematyki wczesnego średniowiecza prof. Władysław Filipowiak, w wywiadzie z 2000 roku zapytany o rzekomych najemników normańskich w drużynie Mieszka I powiedział: „Już była dyskusja na ten temat i nie ma co więcej dyskutować (…) Jeśli nawet uczestniczyli w niej druzynie inni, to znaczną większość musieli stanowić miejscowi woje i ci decydowali o wszystkim”. Zdecydowanie odrzucił też możliwość udziału najemników wskazując, iż mamy tu do czynienia z „pierwszą armią państwową”. Sztuka wojenna Sławian Prawie wszystkie przekazy pisane mówią o dużych umiejętnościach Słowian w zakresie sztuki wojennej”. Słowiańska technika wojskowa była na tyle zaawansowana i skuteczna, że stanowili oni już w VI w. groźną siłę i prowadzili z powodzeniem walki z Bizancjum (oblegając nawet Konstantynopol), Awarami, czy Frankami. A były to nie tylko walki obronne, ale często i zaczepne, prowadzone na terytorium wroga. Jeden z kronikarzy bizantyjskich zanotował odpowiedź Dauritasa i innych wodzów Słowian naddunajskich gnębiących Bizancjum ok. 578/579 r. do posłów awarskich: „Jeszcze się taki nie urodził i nie pojawił pod słońcem, kto by potrafił ujarzmić nasza potęgę. Myśmy przywykli do tego, aby panować nad cudzymi ziemiami, a nie by kto inny nad naszą; i tego jesteśmy pewni, póki istnieje wojna i miecz.” Wielu spośród średniowiecznych kronikarzy dawało świadectwo swego uznania dla skuteczności wojennej Słowian. Orderyk Vitalis opisał wyprawę króla duńskiego Swena na Anglię z 1069 roku, w której wspomagała go Polska, a także plemiona Luciców (Wieletów), o których wyraził się iż „lud ten był doświadczony w walkach na lądzie i na morzu”. Wojowniczość Słowian podkreślało wielu kronikarzy, jak choćby wtedy, gdy wspominali, że: „ogólnie rzecz biorąc Słowianie są skorzy do zaczepki i gwałtowni i gdyby nie ich niezgoda, wywołana mnogością ich gałęzi i podziałów na szczepy, żaden lud nie zdołał by im sprostać w sile”. Prawdopodobnie Słowianom nieobcy był także szał bitewny, który wywoływany bywał u wielu ludów w bardzo różnych czasach, Takiego szału możemy dopatrywać się w opisie słowiańskiego ataku na Konungahelę autorstwa Snoriego Sturlasona, mówiącego, iż po wydaniu przez księcia Racibora rozkazu do szturmu, jeden z jego wojów samym tylko mieczem lub toporem, nie zważając na draśnięcia i rany, odrzuciwszy nawet tarczę przedarł się do samej bramy zabijając w niej wartowników. Obrońcy zarzucali go gradem pocisków, te jednak chybiały lub nie robiły wrażenia na rozjuszonym wojowniku. Na szczególną uwagę zasługuje rodzima taktyka prowadzenia działań zbrojnych, bowiem plemiona mające stworzyć wczesnośredniowieczną Polskę wyspecjalizowane były w dostosowaniu jej do warunków terenowych panujących na ziemiach polskich, pokrytych gęstą puszczą, rozległymi bagnami i szerokimi rozlewiskami rzek. Wykorzystywano więc ukształtowanie terenu i cieki wodne do budowania głębokich linii fortyfikacyjnych. Charakterystyczna dla Słowian (ale nie tylko, bowiem wykorzystywano ją za czasów panowania Mieszka i Chrobrego podczas budowy wałów) jest technika wznoszenia grodów obronnych, polegająca na usypywaniu potężnych wałów o konstrukcji hakowej i skrzyniowej, zakończonych na szczycie ostrokołem. O umiejętnościach wojennych Słowian i wadze (dla celów obronnych) grodów świadczy przekaz tzw. Geografa Bawarskiego z IX wieku, który wymienia prapolskie plemiona, podając ilość grodów, którymi dysponują. Witold Hensel stwierdził wręcz, iż prapolskie fortyfikacje należały do najpotężniejszych tego typu w ówczesnej Europie. Skandynawia np. na tym tle wypada wyjątkowo mizernie, gdyż tam jeszcze do XIII wieku używano czasami prymitywnych ostrokołów, choć oczywiście nie można zapominać o przykładach skandynawskiego budownictwa warownego, jak choćby potężne obozy wojskowe tzw. grody typu „Trelleborg” wiązane z Haraldem Sinozębym. Wałami otoczone było też Hedeby i Birka, a poza tym całą Jutlandię odcięto od Niemiec potężnym wałem tzw. Danewirke. Podobnie zresztą wysoki poziom reprezentowali Słowianie w technice oblężniczej, gdyż już w walkach z Bizancjum, np. podczas zdobywania Salonik, posługiwali się różnymi machinami oblężniczymi. Gall Anonim pisze o używaniu przez Polaków, wyrzutni wielkich głazów działających na zasadzie łuków – samostrzałów. Znano je także na Rusi. Wiele z tego przejęto właśnie z Bizancjum lub czerpiącego z dorobku rzymskiego zachodu Europy. Krystyna Pieradzka zwróciła uwagę, iż opisy ataku i zdobycia przez Słowian Konungaheli wspominają o miotaniu przez skandynawskich obrońców pocisków wyłącznie ręcznie, podczas gdy Saxo Gramatyk pisze, iż Słowianie broniąc Wołogoszczy w 1178 r. skutecznie używali machin miotających. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z przykładem twórczego rozwoju słowiańskiej myśli technicznej, bowiem zgodnie z opisem kronikarza obrońcy „przygotowali nieznane dotychczas machiny”, które z niespotykaną celnością raziły okręty duńskiego króla Kanuta i arcybiskupa Absalona. Także Andrzej Nadolski wskazuje na przekaz Thietmara dotyczący walk pod Niemczą w 1017 roku, mówiący o wykorzystywaniu machin oblężniczych przez wojska piastowskie i choć przekaz ten nie przybliża wyglądu machin to badacz nakazuje szukać analogii w innych krajach europejskich czerpiących z dorobku rzymskiego. Słowianie do perfekcji opanowali także walkę podjazdową, którą wykorzystywali wobec silniejszego przeciwnika. Nawet niemiecki kronikarz Thietmar darzy uznaniem skuteczność słowiańskiej taktyki opisując walki Chrobrego z Niemcami na Śląsku, a wiadomo, iż te same sposoby używali. Słowianie już w VI wieku, bowiem opisywał je bizantyjski cesarz Maurycjusz. Słowianie z powodzeniem łączyli działanie różnych rodzajów broni, jak Bolesław Chrobry, który wykorzystywał współdziałanie konnicy i łuczników, lub wcześniejsze, mieszkowe, mistrzowsko przeprowadzone działanie kombinowane przeciw potężnym ciężkozbrojnym oddziałom Niemców pod Cedynią. z opisów zdobycia Konungaheli wiadomo też, że Słowianie wykorzystywali strzelców wyborowych, osłanianych przez wydzielonych tarczowników i skutecznie rażących wybrane cele. Porównajmy to np. z wojownikami normańskimi, zwanymi wikingami, którzy przygotowani byli do zupełnie innego charakteru zadań bojowych, polegających głównie na szybkich wypadach, podczas których atakowali raczej bezładnie, bez konkretnej taktyki, by równie szybko dokonać odwrotu. KONNICA I FORMACIE PIESZE Około X wieku stopniowo na znaczeniu zyskiwała konnica, po długim okresie decydującej roli formacji pieszych. Nie był to proces swoiście polski, czy słowiański, lecz ogólnoeuropejski, gdyż w tym kierunku ewaluowała taktyka i technika wojskowa. Słowianie natomiast od dawna hodowali konie, oraz ujeżdżali je zarówno do celów transportowych, jak bojowych. Wiadomo, dzięki kronice Prokopa z Cezarei, iż już w latach 536/37 istniały oddziały konnicy w służbie Bizancjum, złożone z Hunów i Słowian. Słowianie sąsiadowali i walczyli ze stepowcami, a jak uczy historia wojskowości, technika w tym zakresie przenika od ludów z którymi toczy się najdłuższe walki Tak więc od ludów koczowniczych Słowianie przejęli strzemiona, a od VII, VIII wieku znali ostrogi z kolcami odgiętymi do środka, następnie przyjęły się strzemiona z kółkami, a od IX w. ze spłaszczonymi końcami ramion. Niektóre ostrogi były bogato zdobione srebrem i złotem, które choć też zapożyczone (tym razem nie od ludów stepowych), produkowane były na miejscu, dawniejsza nauka twierdziła ponadto, że ostrogi znane były Słowianom już od okresu późnolateńskiego. Poza tym Ibrahim ibn Jaqub, uczony i podróżnik żydowski z Kalifatu Kordoby w Hiszpanii, pisał, iż „Prapolacy” wyrabiają siodła i uzdy. W ówczesnej Polsce żyła rodzima rasa koni, podobna do tarpanów, niewielkich, ale bardzo wytrzymałych, podobnie jak konie późniejszych Mongołów. Można znów odwołać się do porównań ze Skandynawami, wykazując zasadnicze różnice. Wiadomo z wielu źródeł, iż tzw. wikingowie używali koni głównie do transportu drogą lądową, natomiast do walki stawali w przygniatającej większości przypadków pieszo. Owi wikingowie, jako piraci, handlarze, najemnicy podróżowali na swoich łodziach (tzw. drakkarach, knorrach), z których to często bezpośrednio rzucali się do ataku, jak było po splądrowaniu klasztoru w Lindisfarne (Anglia). Potwierdzenie tej tezy odnaleźć można w wielu przekazach opisów walk np. na południowym brzegu Bałtyku, czy podczas ataku na Paryż w IX wieku. Else Roesdahl pisze: „liczne (…) opisy walk wikingów pozwalają nam wnioskować, że (…) przeważali wśród nich piesi wojownicy. Koni używano w wojsku do celów transportowych na lądzie…”.Autorka nie wyklucza, że i Normanom zdarzało się walczyć „siedząc na koniu”, ale określa to jako sporadyczne, gdyż nawet większość podróży lądowych odbywali oni pieszo. Dodajmy, iż trudno dziwić się pieszej walce Normanów, gdy weźmie się pod uwagę górzystość i skalistość znacznych połaci Skandynawii, a także brak podstawowego pożywienia dla koni (tereny ubogie w roślinność) co nie sprzyjało rozwojowi konnej techniki walki. Inaczej Słowianie, o których wiadomo, że na każdej łodzi, która wchodziła w skład flotylli płynącej z wyprawą na Konungahelę, wieźli 44 ludzi i 2 konie. Poza tym na pieszą walkę Normanów wskazuje już ich uzbrojenie ochronne w postaci okrągłej tarczy, która trzymana była w dłoni za imacz, czyli żelazny lub drewniany pręt dzierżony w garści oraz umba, wypukłe elementy żelazne, chroniące z zewnątrz dłoń walczącego (które są najczęstszym znaleziskiem, świadczącym o używaniu tarcz). W związku z tym walczący miał zajętą lewą dłoń i nie mógł prowadzić konia. Poza tym cała konstrukcja tarczy przeznaczona była głównie do walk morskich i przybrzeżnych. Także jej kolisty kształt niedostatecznie kryłby jeźdźca. Natomiast słowiańskie tarcze z tego kresu wykonane były w całości z materiałów organicznych, bez metalowych okuć, i dzierżone były na pasach nasuwanych na przedramię tak, że dłoń pozostawała wolna i mogła prowadzić wodze. Przystosowane więc były dla konnicy. Niektórzy uważają, że tarcze okrągłe, a więc takie jakich używali wikingowie, służyły do ochrony podczas bitew morskich, podczas gdy owalne przy walkach lądowych. Faktem jest, że dość szybko upowszechniły się u Słowian tarcze kształtu migdałowatego lub owalnego, które choć na pierwszy rzut oka kojarzone mogą być z ochroną konnego, to często pojawiają się na ikonografii w kontekście wojowników pieszych. Kronikarz Saxo Gramtyk pisze, że przed samym starciem Słowianie polewali swoje tarze wodą, bowiem skóra obciągnięta na tarczach wysychała i kurczyła się od słońca, co zwiększało jej podatność na rozłupanie. Z doświadczeń wiadomo, że tarcza choćby z mokrego drzewa, mimo, że łatwiej w niej o wgniecenia, znacznie trudniej ulega rozłupaniu niż egzemplarz suchy. W swoich przekazach Ibrahim ibn Jakub donosi o mizernej jakości słowiańskich tarcz. Skąd brała się ta opinia? Tarcza często służyła jednorazowo, trudno bowiem spodziewać się, że kilka desek oprzeć miałoby się ciosowi potężnego topora bojowego, zwłaszcza zaś dwuręcznego. Prawdopodobnie więc tarcze produkowano masowo i szybko, a więc „ekonomicznie”, skoro i tak chronić miała przy pierwszym zderzeniu lub przed ostrzałem łuczniczym czy procarzy. Zdanie takie zdaje się potwierdzać najnowsze odkrycie tarczy w Szczecinie, której datacja choć dość rozciągła skłania się ku początkowi XIII wieku. Tarcza ta wykonana z sześciu deseczek drzewa olchowego ma grubość jedynie 5 mm (sic!) a o zniszczeniu czasem nie może być mowy, bowiem zachowały się malowidła na stronie zewnętrznej. Tarcza ta wpisuje się również w to co powiedzieliśmy wcześniej o braku okuć na szczytach słowiańskich, bowiem nie tylko jest ich pozbawiona, ale na stronie wewnętrznej zachował się skórzany pas – imacz. Wracając do zagadnienia walki konnej – powyższe uwagi nie sugerują tego, że Słowianie nie stawali pieszo, bowiem rzeczywiście piechota stanowiła główną masę ówczesnych armii. Poza taktyką i wymogami terenu, wpływał na to także fakt, iż utrzymanie konnicy wiązało się z bardzo wysokimi kosztami. Konnicy dostarczali więc z jednej strony możni, z drugiej formacje drużynne, skupione wokół księcia i ważniejszych władyków plemiennych. Pieszo natomiast walczyła liczniejsza grupa pieszych tarczowników i masa pochodząca z pospolitego ruszenia, ona też była słabiej kroniki Ibrahim ibn Jaqub z połowy X wieku wspomina co prawda, iż Mieszko posiada drużynę pieszą, gdyż w jego kraju gęsto porośniętym lasem, trudno się było konnicy poruszać, ale wersja owa pochodzi z XIII-to wiecznego odpisu al-Kazwiniego, nie ma natomiast tego stwierdzenia w wersji al-Bekriego, który natomiast donosi o kraju Obodrzyców Nakona, iż obfituje w konie i że stąd się je eksportuje. Obie wersje natomiast donoszą, iż książę Mieszko daje swoim żołnierzom obok odzieży i broni, także konie. Składały się na nie dwie kategorie, tj. uzbrojenie ochronne i zaczepne. Do pierwszej z nich należą hełmy (czyli rodzime „szłomy”), tarcze i pancerze, do drugiej zaś głównie miecze, topory i włócznie. W przypadku szłomów – w X wieku używanych głównie przez wojskową elitę – najczęściej używanym modelem był hełm z nosalem, tzw. stożkowy, błędnie zwany „normańskim”, gdyż dawniej łączono go głównie z północnymi wojownikami, podczas gdy był to typ używany w wielu krajach ówczesnej Europy. Piękny egzemplarz takiego hełmu znany jest z Czech i łączony ze św. Wacławem. W tym przypadku dzwon hełmu pochodzi z wieku IX, nosal zaś dodano już w wieku X i to w dodatku błędnie, bowiem w tylnej części dzwonu! W Polsce szłomy znaleziono w Jeziorze Lednickim, ale te egzemplarze pochodzą już z XI wieku. Dzwony tych hełmów wykonane mogły być z jednego elementu, co dawało znakomite walory techniczne, ale trudność ich wykonania wpływała niekorzystnie na cenę. W związku z tym produkowano tańszą, pierwotną wersję w tzw. konstrukcji żebrowej. Innym modelem szłomu, używanym w państwie pierwszych Piastów były szyszaki, tzw. szłomy typu ruskiego, zwane też „wielkopolskimi”, gdyż właśnie tam odnaleziono grupę takich hełmów. Znane ze swej pozłoty, prawdopodobnie stanowiły jednocześnie rodzaj insygnium, na który mógł sobie pozwolić wyłącznie książę i najbliższe otoczenie. Nie posiadały one zresztą tak dobrych walorów technicznych, jak hełmy stożkowe. Pancerze i kolczugi Podobnie z pancerzami. One również przypadły w udziale wyłącznie możniejszych wojownikom oraz „pancernej” części drużyny Mieszka i Mieszkowica. Najdoskonalszą formą pancerza jest oczywiście kolczuga, ze względu na swoją przewiewność i giętkość. Do innych natomiast rodzajów należy zaliczyć wszelkie pancerze złożone z przynitowanych niewielkich blaszek do skórzanego najczęściej fartucha (tzw. karaceny), w różnych konfiguracjach czy to dachówkowej, czy sąsiadującej oraz pancerze tzw. lamelkowe, czyli łączone ze sobą blaszki, lub zbrojniki skórzane pozbawione podłoża. Claude Blair, angielski znawca broni nazwał „epoką kolczugi” lata 1066-1250, gdyż dopiero wówczas stała się ona nieco powszechniejsza. Wśród Skandynawów kolczuga, czy w ogóle pancerz także nie były regułą, gdyż większość z nich walczyła bez żadnego uzbrojenia ochronnego poza tarczą. Na mniejszą ilość znajdowanych pancerzy i tarcz słowiańskich wpływa fakt, iż słowiańskie zwyczaje pochówkowe nakazywały dawać zmarłemu jedynie jego broń, a czasami elementy uprzęży konnej, a nie np. kolczugę Miecze Najważniejszą, choć nie najpowszechniejszą bronią zaczepną był oczywiście miecz. Najczęściej znajdowanymi na ziemiach polskich mieczami są te, które wg systematyki J. Petersena należą do typu „X” i pochodzą z XI wieku. Nie jest to jednak miecz typowy wyłącznie dla Polski, gdyż z soczewkowatą głowicą i dłuższym niż wcześniej jelcem używany był w wielu krajach w ciągu XI wieku. Przypadało to na okres, kiedy miecze nie były już taką rzadkością jak wcześniej, produkowano je masowo, i w związku z tym mniej starannie. Ponadto pozbawione dawnego, przebogatego wystroju, przypadły w udziale szerszym grupom wojowników, a nie wyłącznie najmożniejszym. Dawniejsze miecze, mimo wspaniałego wyglądu i wysokiej ceny były słabo wyważone i używane mogły być wyłącznie do prostych cięć, podczas gdy nowszy typ (lepiej wyważony i lepiej leżący w dłoni) nadawał się do prostej szermierki. Miecz w tym czasie stał się bardziej narzędziem, stosunkowo tanim i poręcznym, niż dziełem sztuki. Wcześniejsze miecze o sztabkowej, czy choćby wachlarzowej głowicy, lub inne typy utożsamiano ze Skandynawią i stąd błędnie nazywano je „normańskimi”, natomiast Andrzej Nadolski, najwybitniejszy polski znawca broni, twierdzi – w czym zresztą nie jest odosobniony – że w większości produkowane one były nie przez Normanów, ale w pracowniach frankońskich w Nadrenii, gdzie korzystano z wielowiekowych tradycji, sięgających jeszcze rzymskiej prowincji. Głównie (brzeszczoty) wędrowały po całej Europie i jedynie oprawa (rękojeść: głowica i jelec) dorabiana była zgodnie z miejscową modą. Wiele mieczy znanych z Polski pochodzi z importu, ale tylko część dotarła tu za pośrednictwem Skandynawów, większość natomiast bezpośrednio z zachodu Europy. Nawet na Rusi, która miała bardzo bliskie związki ze Skandynawią, większość mieczy importowanych pochodzi z Zachodu. Trzeba dodać, że i skandynawscy naukowcy przyznawali, iż miecze sporządzane na półwyspie były dużo gorszej jakości, niż frankońskie. Zwróćmy również honor słowiańskim kowalom, których wyroby były dobrej jakości, skoro zaopatrywano je w znaki producenta, co czyniono, by swoje dobre wyroby odróżnić od innych. Słowianie znali też i potrafili wyrabiać najlepszy i najdroższy rodzaj ówczesnej stali, czyli tzw. dalmacen skuwany, albo dziwer i to w różnych odmianach, a szeregu celowego stosowania odmian dowodzi relacja wybitnego uczonego arabskiego al-Biruniego z Chorezmu. Zdaniem Z. Vany Słowianie wytwarzali miecze stalowe oraz sztylety o stalowych krawędziach-ostrzach zgrzewanych z żelaznym trzpieniem, co wskazuje na znajomość u nich techniki damascenizacji już od IX wieku. Topory Słowo topór, jak pisze Aleksander Brückner w Słowniku Etymologicznym Języka Polskiego, jest prasłowiańską pożyczką z perskiego „tabar”. Wiadomo też, że topór znany był Prasłowianom (wraz z nazwą) przynajmniej od V w. i to jak twierdzi J. Pieradzka właśnie od nich broń tę mieli zapożyczyć Normanowie wraz z nazwą, która brzmi u nich „taparoex”, a pojawiają się zresztą dopiero w 1031 roku. Wielu wikingów walczyło toporem, gdyż był on wiele tańszy od miecza, a poza tym idealnie nadawał się do rozłupywania tarcz przeciwnika. Wykształciły się swoiste odmiany toporów, używane przez Normanów, jak np. tzw. „danax” – „topór duński” o symetrycznym ostrzu. Swoiste typy toporów, jak choćby typ z asymetrycznym długim ostrzem tworzącym tzw. „brodę”, wykształciły plemiona pomorskie i połabskie, dla których topór był ulubioną bronią. Włócznie Każdy woj, czy to pieszy, czy konny, i to w całej Europie, zaczynał walkę od posługiwania się włócznią, gdyż była to broń bardzo niebezpieczna i utrzymywała pewien dystans od wroga. Nadolski twierdzi, że na polu walki włócznia przeważa nad mieczem. O roli włóczni niech świadczy fakt, iż tzw. włócznię św. Maurycego podarował Chrobremu Otto III podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego, będącą później jednym z insygniów królów polskich, a przez podniesienie włóczni wojowie słowiańscy wyrażali swoją aprobatę na wiecach, włócznia zaś wbita w słup drewniany była w Wolinie symbolem Trzygłowa. Także germański Odyn miał za swój najważniejszy symbol właśnie ową broń drzewcową. Należy pamiętać, że uzbrojenia szeregowego woja pochodzącego z pospolitego ruszenia, lub co najwyżej z „niższej” lekkozbrojnej formacji tarczowników (działających obok „pancernych” wymienianych przez źródła) nie można stawiać do porównania ze sprzętem zawodowego wojownika z wyższej warstwy społecznej. Wiele plemion chrześcijańskich walczących ze Słowianami przed walką odprawiało swoje modlitwy zaczynające je od słów…OD FURII SŁOWIAN UWOLNIJ NAS PANIE.. Kamil Bernard Centrum Słowian i Wikingów na Wyspie Ostrów koło Wolina jest rekonstrukcją osady sprzed tysiąca lat. W historycznych zabudowaniach toczy życie codzienne dawnych mieszkańców wyspy. Mieszkają, pracują i bawią się na oczach i z udziałem widzów. Największą publiczność ma tutaj doroczny Festiwal Słowian i wioska powstaje w oparciu o wiedzę, jakiej dostarczają wyniki badań archeologicznych prowadzonych na terenie Wolina. Chaty buduje się tutaj tak jak przed wiekami. W zrębowych konstrukcjach nie znajdziemy ani jednego gwoździa. Ściany domów zbudowane są z poziomo i warstwowo ułożonych bali, połączonych w narożnikach za pomocą zacięć, w najprostszej formie „na obłap”. Docelowo ma tutaj stanąć 27 budynków (dziś jest kilkanaście), a do tego bramy wjazdowe, wały, umocnienia obronne i nabrzeże skansen żyje i rozwija się. Możemy tutaj podpatrywać, jak wyglądała praca naszych przodków, ale również spróbować własnych sił w historycznych zawodach. W otoczeniu rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej zabudowy turyści uczą się lepić naczynia z gliny, wyrabiać filc i pisać gęsimi piórami. Poznacie tutaj także zasady walki z dawnych czasów (wyposażenie wojowników można zobaczyć i przymierzyć w zbrojowni), w karczmie zaś będziecie mogli spróbować podpłomyków pieczonych na blasze z miodem, marmoladą lub twarogiem, chleba ze smalcem i herbatę ziołową. Jest tutaj także cała chata zielarza. Wyroby ze szkła - paciorki, pierścionki, naczynia - zgromadzone są w chacie szklarza, skóry dzikich zwierząt znajdują się w chacie myśliwego, a w chacie skórnika prezentowane są gotowe wyroby – sakwy, buty, pasy i kaftany. Do atrakcji skansenu należy chata mincerza, w której można zapoznać z etapami produkcji dawnych monet, zobaczyć stemple, młotki i inne narzędzia, a w końcu samemu wybić monetę. Wolin słynął z handlu, nie mogło zatem zabraknąć tu kantoru i magazynu kupieckiego. Jest też warsztat introligatorski, chata skryby, bursztynnika, jubilera, rybaka i rogownika, który rogi zwierzęce zamienia w instrumenty i czynny jest w następujących godzinach: kwiecień – czerwiec lipiec – sierpień wrzesień – październik Bilet normalny kosztuje 7,50 PLN, ulgowy - 5,50 plaże w Międzyzdrojach, Wisełce i MiędzywodziuKontaktStowarzyszenie Centrum Słowian i Wikingów, ul. Graniczna 2, 72-510 Wolin, tel. 605 640 644, 601 981 367; adres skansenu: Wyspa Ostrów, Recław 37, Wolin (wjazd do skansenu od strony miejscowości Recław)Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera „Wikingowie są na fali. Widoczne jest to szczególnie w czasie cieszącego się coraz większą popularnością Festiwalu Wikingów i Słowian na Wolinie, gdzie co roku przyjeżdżają tysiące osób. To sygnał wskazujący na zapotrzebowanie na wikingów” – opowiada PAP dr Leszek Gardeła, archeolog, pracownik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Research Fellow w Centrum Średniowiecza i Kultury w Reykholt na Islandii – specjalista zajmujący się epoką wikingów. W kulturze popularnej pokutuje mit wikinga jako bezlitosnego łupieżcy napadającego na przybrzeżne osady. Tymczasem zdaniem dr. Gardeły obraz ten nie jest wcale taki oczywisty. „Przede wszystkim trudno jest jednoznacznie zdefiniować postać typowego wikinga. W świecie anglosaskim – potocznie określa się w ten sposób każdą osobę z obszaru Skandynawii z czasów VIII-XI wieku. Nieco inna definicja panuje na kontynencie. Sprzeczne ze sobą są również analizy lingwistyczne określenia +viking+” – opowiada dr Gardeła. Być może słowo to pochodzi od staronordyckiego słowa vik, oznaczającego zatokę. W takim rozumieniu wiking byłby człowiekiem z zatoki. W drugim znaczeniu, również wypływającym z analiz lingwistycznych, należałoby łączyć określenie „viking” z czynnością, a nie miejscem. Wyruszanie na „viking” to wyruszanie po łup, czyli po prostu piractwo. W takim rozumieniu „viking” to okresowa profesja, pozwalająca na wzbogacenie się. Jak opowiada dr Gardeła, ostatnio zaproponowano jeszcze jedną interpretację, według której źródłosłowem tego określenia też jest czynność, ale polegająca na „zmianie miejsca w czasie wiosłowania”. W tym kontekście wiking to osoba wiosłująca, a nie krwawy rzezimieszek. „Stereotyp krwawego wikinga pojawił się w kulturze masowej zapewne pod wpływem kultury zachodniej. Przecież doskonale znane są z anglosaskiej historiografii opisy ataków Skandynawów na Anglię czy Szkocję. Dodatkowo potwierdzają je wyniki ostatnich wykopalisk – w postaci zmasakrowanych szczątków najeźdźców bądź śladów ich obwarowanych obozowisk z okresu wczesnego średniowiecza” – dodaje archeolog. Polscy naukowcy zaczęli się interesować tematyką wikińską już w okresie zaborów w XIX wieku. Najgłośniejszym echem odbiła się praca Karol Szajnochy, historyka Uniwersytetu Lwowskiego, w której przekonywał, że do powstania państwa polskiego przyczynili się walnie Lechici, rozumiani jako plemię pochodzące ze Skandynawii. „Była to karkołomna teoria oparta o, patrząc z naszej perspektywy, naciągane przesłanki natury lingwistycznej. Autor nie był w stanie wesprzeć swoich dywagacji ani dowodami archeologicznymi, ani źródłami pisanymi” – przekonuje dr Gardeła. Do argumentów przytaczanych przez Szajnochę powrócił ostatnio Zdzisław Skrok w książce „Czy wikingowie stworzyli Polskę?”. Jednak zdaniem dr. Gardeły trudno o jednoznaczne dowody silnej obecności Skandynawów na terenie obecnej Polski. Nie skłaniają go do tego źródła pisane lub archeologiczne, w których czytelny byłby jakiś konflikt czy zdecydowany wpływ z Północy. „Do niedawna Polscy archeolodzy uparcie twierdzili, że mieszkańcy Skandynawii często grzebali swoich zmarłych w grobach komorowych, czyli w zagłębionych w ziemię jamach ze ścianami wykonanymi z drewna – swoistych +podziemnych domach+. Stąd podobne konstrukcje odkryte na terenie naszego kraju traktowano jednoznacznie jako pochówki wikińskie. Dokładna kwerenda materiałów funeralnych z terenów Skandynawii i innych obszarów leżących w obrębie wikińskiej diaspory wskazuje, że nie był to aż tak powszechny i typowy pochówek w tym rejonie” – mówi naukowiec. Już dr Andrzej Janowski ze szczecińskiego oddziału Instytutu Archeologii i Etnologii PAN zwrócił uwagę na to, że nie tylko forma grobu jest istotna, ale również jego wyposażenie – a to jego zdaniem w polskich pochówkach komorowych wcale nie wskazywało na pochodzenie z dalekiej Północy. Przykładowo w grobach dotąd uważanych za skandynawskie w zasadzie brak broni, szczątków zwierzęcych czy biżuterii o takim pochodzeniu. Wzornictwo tej ostatniej wskazuje raczej na wpływy słowiańskie. „Groby komorowe znalezione w Polsce są dość późne i zasadniczo pochodzą XI wieku. Znajdującym się w części z nich trumnom należy raczej przypisać konotacje związane z ekspansją chrześcijaństwa, a nie wikingów” – uważa dr Gardeła. W jaki sposób zatem Skandynawowie chowali swoich zmarłych na ziemiach obecnej Polski? Czy jesteśmy ich w stanie wytropić, jeśli do nas dotarli? Zdaniem dr. Gardeły jest to zadanie bardzo trudne, bo wczesnośredniowieczne społeczności skandynawskie chowały swoich zmarłych w różny sposób, czasem mało dystynktywny – np. do niczego nie wyróżniającego się grobu szkieletowego wkładano jedynie żelazny nożyk. Podobnych grobów we wczesnośredniowiecznej Polsce było mnóstwo i nikt dotąd nie uznał ich za wikińskie. „Tylko kilka pochówków na terenie obecnego Pomorza, moim zdaniem, należy uznać z całą pewnością za należące do przedstawicieli dalekiej Północy, należą do nich odkrycia ze Świelubia oraz Elbląga” – dodaje. Błędem polskiej nauki – zdaniem dr. Gardeły – jest poszukiwanie śladów wikingów w Polsce tylko w grobach elitarnych. Kto wie, ile niepozornych grobów przybyszów uszło uwadze prowadzących wykopaliska. W kontekście wpływów skandynawskich rozpatrywana jest ostatnio także osada w Wolinie. Zdaniem archeologa było to miejsce, które najprościej opisać jako strefę wolnocłową na obecnych portach lotniczych. Mieszały się tam wpływy różnych, pochodzących z odległych rejonów kupców. „W Wolinie wiele znalezionych zabytków nawiązuje do stylu wikińskiego. Moim zdaniem faktycznie można uznać, że istniała tam jakaś grupa przyjezdnych rzemieślników i kupców z Północy” – uważa badacz. W X–XI wieku społeczności z różnych regionów ówczesnego świata posiadały szereg sposobów na manifestowanie swojej tożsamości i odmienności. Mógł to być specyficzny ubiór, ale także język, zwyczaje czy wierzenia. Osady handlowe, takie jak Wolin, stanowiły tygiel kulturowy, ale tam dominującą grupą byli jednak Słowianie. Skandynawowie z pewnością pojawiali się na polskich ziemiach, ale ich największa aktywność skupiała się na obszarach Pomorza. Byli to przede wszystkim kupcy, handlarze. „Ostrożna ocena wszystkich przesłanek wskazuje, że Skandynawowie nie mieli większego wpływu na ukształtowanie się polskiej państwowości. W materiale archeologicznym brak śladów konfliktu z obcą siłą – z najeźdźcą. Trudno również wytropić pochówki przybyszów – wiele z tych kiedyś uznanych za takowe, zostało źle zinterpretowanych – badający je archeolodzy tylko pobieżnie przyglądali się materiałom skandynawskim i w wielu przypadkach dokonywali błędnych porównań ” – kończy dr Gardeła. . Źródło: Komentarze Skansen to wyjątkowe miejsce na mapie Wolina. Znajduje się na wyspie Ostrów, na cieśninie Dziwnej, przy samym Wolinie. Zrekonstruowano tu całą wczesnośredniowieczną osadę, która obejmuje kilkadziesiąt replik chat, bramy z wałami, nabrzeże portowe. Całość obrazuje warunki funkcjonowania ludzi w osadzie w X wieku. Na obszarze skansenu znajduje się także stocznia szkutnictwa historycznego, gdzie budowane są repliki słowiańskich oraz wikińskich łodzi klepkowych i dłubanek. Na terenie skansenu każdego roku odbywa się Festiwal Słowian i Wikingów. Osada składa się z takich oto zrekonstruowanych elementów: 1. Dom konstrukcji zrębowej 2. Dom konstrukcji plecionkowej 3. Dom konstrukcji palisadowej 4. Dom konstrukcji międzysłupowej czterospadowy 5. Dom konstrukcji międzysłupowej dwuspadowy 6. Dom konstrukcji międzysłupowej dwuspadowy 7. Dom konstrukcji sumikowo-łątkowej 8. Wiata rzemieślników 9. Budynki świątyni, 10. Palisada drewniana ze skarpą i drewnianym podestem 11. Wieżyczka drewniana z bramą, 12. Drewniane nabrzeże długości 142 m, 13. Wieżyczka drewniana nad przyczółkiem mostu, 14. Drogi z drewnianych bali szerokości 4m, łącznej długości 535m, 15. Droga pożarowa z elementów ażurowych wypełnionych trawą szerokości 4m i długości 125m, 16. Plac manewrowy wozów strażackich 20x20 m wykonanych jak droga 15, 17. Punkt czerpania wody dla celów gaśniczych (studzienka z rurami ssawnymi, zaworem odcinającym i dwoma krućcami do podłączenia węży), 18. Szczelne szambo Godziny otwarcia: kwiecień-czerwiec lipiec-sierpień wrzesień-październik » Skanseny, Świnoujście (37111, Skansen znajduje się na wyspie Ostrów (wjazd do skansenu od strony miejscowości Recław). Skansen stanowią rekonstrukcje zabudowań mieszkalnych i rzemieślniczych z okresu wczesnego średniowiecza – od IX do XI wieku. Można w nim zobaczyć jak mogło wyglądać życie codzienne dawnych ludzi, jak mieszkali i pracowali. Chaty o konstrukcji zrębowej o wymiarach: 3,5 na 6,5 m. Ściany zbudowane są z poziomo i warstwowo ułożonych bali drewnianych, czyli płazów, połączonych w narożnikach za pomocą zacięć, w najprostszej formie „na obłap”. Ten sposób łączenia elementów w chatach zrębowych stwierdzono w trakcie prac wykopaliskowych w grodzie biskupińskim oraz wielu miastach – w warstwach wczesnosredniowiecznych np. Gdańsk, Opole, Wrocław, a także Wolin. W skansenie znajdują się: chata mincerza, bursztynnika, skórnika, garncarza, szklarza, rogownika, jubilera, rybaka, skryby, warsztat introligatorski oraz kantor i magazyn kupiecki. We wnętrzach chat o różnej konstrukcji można obejrzeć repliki mebli, narzędzi i przedmiotów codziennego użytku sprzed 1000 lat. W „Centrum Słowian i Wikingów” zwiedzający może nie tylko podpatrzeć pracę rzemieślników, ubranych w historyczne stroje, ale również spróbować własnych sił, a przez to poznać w praktyce życie i pracę naszych przodków sprzed 1000 lat. Specjalnie przygotowany „historyczny” plac zabaw dostarczy wiele radości i śmiechu wszystkim małym i dużym. Komentarze1. Dodane przez Przemek, w dniu - 26-07-2011 06:02 Nie pomyliliście adresu? Skansen w Wolinie jest za mostem w prawo - po drugiej stronie rzeki. /red. dziękujemy za zgłoszenie - lokalizacja zmieniona/ Przewodnicy Przewodnicy miejscyWrzesław Mechło - przewodnik na Pomorze Zachodnie i niemie...Nazywam się Wrzesław Mechło i jestem profesjonalnym przewodnikiem po muzeach związanych z rybołówstwem i przyrodą mórz w Polsce i również specjalistyczne wycieczki przyrodnicze i kajakowe po Pomorzu. Jestem autorem książek i przewodników oraz fotografii polski, niemiecki, rosyjski Michał Faligowski - Przewodnik terenowy (woj. zachodniopomorskie) i mi...Prowadzę wycieczki w języku niemieckim po Pomorzu Zachodnim, ze szczególnym uwzględnieniem Wysp Uznam i Wolin (po obu stronach granicy) oraz Szczecina i Kołobrzegu. Mam uprawnienia na oprowadzanie gości również w Niemczech po Pomorzu Zaodrzańskim. Ponieważ posiadam również licencję organizatora turystyki, jestem w stanie przygotować całą imprezę turystyczną, wraz z wszelkimi us...języki: niemiecki, polski Zdzisław Okoniewski - Licencjonowany Zachodniopomorski Przewodnik Turyst...Instruktor Przewodnictwa PTTK. Zasłużony Przewodnik PTTK. Przewodnictwo po całym Pomorzu Zachodnim, a w szczególności: Szczecin, Świnoujście, Międzyzdroje, Kamień Pomorski, Wolin, Kołobrzeg, Trzebiatów, Woliński Park Narodowy, Kraina 44 Wysp. oraz wiele innych miejscowości i obiektów wybranych przez klienta. Przewodnictwo do Niemiec, a w szczególności: Berlin- Pergamon M...języki: polski, niemiecki Źródła, więcej informacji

wikingowie bali się słowian